Czy któremukolwiek miłośnikowi kryminałów trzeba przedstawiać Marka Stelara? I uchował się jeszcze taki, który Jego powieści nie czytał? Jeśli jednak tak się zdarzyło, to szybko nadrabiajcie, a niebywałą okazją ku temu jest premiera najnowszej książki Autora o budzącym ciarki (przynajmniej u mnie) tytule „Ptasznik", która jednocześnie znakomicie rozpoczyna nową serię kryminalną.
"Czasem dzieci muszą cierpieć za grzechy swoich rodziców"
Zgadzacie się z tym cytatem? Czy sprawiedliwym jest przenoszenie win ojców na ich potomstwo? Niestety życie nie zawsze bywa sprawiedliwe, a przeszłość, szczególnie ta, o której chcemy zapomnieć, uderza rykoszetem w najmniej spodziewanym momencie. Dopada ona nie tylko Heinricha Vogla żyjącego z dnia na dzień bez oczekiwań i zobowiązań na swojej łodzi dającej mu poczucie wolności. I nie tylko Iwonę Banach próbującą trwać z ciężarem konsekwencji własnych decyzji. Bo nie wystarczy zerwać z przeszłością, gdy ona nie zerwała z nimi.
Dwie linie czasowe przeplatając się wzajemnie przybliżają nam bieżące, nieco nieformalne śledztwo, przy którym spotyka się para głównych bohaterów, ale i przeszłość Heinricha trudną i bolesną, która kładzie się cieniem na całym jego życiu. Błąd młodości i więzienne doświadczenia bolą mniej niż odrzucenie przez własnego ojca, ale wywierają równie mocne piętno. A gdy przeszłość wdziera się bez pukania do jego kajuty, mężczyzna zmuszony jest stawić jej czoło i poznać prawdę o własnym ojcu.
Prócz intrygującej zagadki kryminalnej, przy której nie brak wyłowionego z rzeki ciała, ale też wypadku śmigłowca czy wybuchu bomby, najbardziej pochłonęła mnie rozwijająca się między głównymi bohaterami relacja. Z przyjemnością przyglądałam się, jak dwie pokiereszowane przez los dusze potrafią wspólnie milczeć, co czasem znaczy więcej niż słowa i mam nadzieję, że Autor nie da im cierpieć ponownie, choć pod tym względem.
Autor uszczęśliwił fanów swojej twórczości wprowadzając do fabuły znanych z Jego wcześniejszych powieści podkomisarza Dominika Przeworskiego, Heinricha Vogla, który tym razem gra pierwsze skrzypce i pracującą w CBŚP Iwonę Banach. Za każdym razem, gdy pojawiały się echa wcześniejszych historii uśmiech sam zakwitał na mojej twarzy. To jak spotkania z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, których witamy z otwartymi ramionami.
Mój najlepszy tegoroczny kryminał? Macie go przed sobą i nie zdziwię się jeśli przyniesie Autorowi kolejną Nagrodę Wielkiego Kalibru. Zasługuje na zachwyt pod każdym względem.
Komentarze
Podziel się opinią z innymi czytelnikami i fanami księgarni.
Komentarze nie są potwierdzone zakupem