Śmierć i belgijska czekolada Książka

Czy belgijska czekolada jest najlepsza? Tego nie wiem, ale na pewno dobrze pobudza szare komórki do działania! Przekonują się o tym bohaterki debiutu Marty Moeglich “Śmierć i belgijska czekolada”, który łączy w sobie lekki kryminał cosy crime z domieszką powieści obyczajowej. Historia toczy się w małym miasteczku w Belgii, do którego kilka miesięcy temu przeprowadziła się z rodziną główna bohaterka. Teraz jej oswajanie się z nowym domem, jej próby szukania nowej codzienności, by ponownie poczuć się sobą, przerywa spotkanie z trupem… ale choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że będzie to spory wybój na jej drodze, to jednak jest pretekstem do tego, by faktycznie ruszyć z miejsca, a nie tylko udawać. W tej drodze towarzyszy bohaterce kilka innych postaci kobiecych, różnych charakterem, wiekiem, a nawet narodowością, ale mimo to razem tworzą zespół - nie tylko dobry do rozwiązania zagadki kryminalnej, ale i do wsparcia w mierzeniu się z niełatwą nieraz codziennością. Historia pisana jest lekko, choć w stylu jeszcze czuć, że to debiut, nie przeszkadza to jednak, by czerpać z lektury niezobowiązującą przyjemność. A kryminał? Choć cały czas obecny, to przez większą część lektury raczej w tle, na prowadzenie wychodzi dopiero pod koniec, ale robi to w naprawdę dobrym stylu - zaskakuje, a równocześnie okazuje się bardzo logiczny, zbudowany z namysłem, bo przecież elementy do poskładania zagadki w całość faktycznie cały czas mamy pod ręką… Przyjemna, wakacyjna lektura!