Aleksy, kipiący gniewem nastolatek, po ukończeniu szkoły zamierza pojechać z kolegami do Amsterdamu, zamiast tego jednak udaje się z matką na wieś do Francji. Mają spędzić razem lato. Ich trudna relacja powoli się odmienia, aż w końcu – na krótko –przechodzi w autentyczną bliskość.
Po latach, już jako uznany artysta, Aleksy powraca pamięcią do dni spędzonych z mamą i w swoim wściekło-lirycznym monologu stopniowo – w serii retrospekcji i narkotycznych malarskich wizji – dociera do istoty tego, co wówczas przeżywał i czuł.
„Tatiana ?îbuleac w swojej debiutanckiej powieści, świetnie przełożonej z języka rumuńskiego, opowiada o tej najpierwszej i najważniejszej więzi, jaką jest więź z matką. Opowiada w sposób zmysłowy, pełen melodii, nienawiści i czułości. Opowiada genialnie – jak nikt dotąd”.
Maciej Topolski
„Ból i piękno zawarte w tej książce dławią i zapierają dech. Jakby setki drobnych igieł wbijały się w ciało, przedostawały do żył i płynęły do serca. Aleksy snuje swoją cierpką balladę o kręgach traumy, wyśpiewuje gorzki lament, który zamienia się w poemat o nieubłaganym przemijaniu. Cierpienie zaklęte w głowach słoneczników, w polu ułamanych łodyg, w osieroconych sukienkach. Co pozostanie? Wspomnienia jak lśniące perły, tęsknota za zielonymi oczami matki, tkanka pamięci pokryta bliznami, a dla nas, czytelników – wszechpotężna moc literatury, która wysyca sensem pustkę losu”.
Małgorzata Rejmer
Lato, gdy mama miała zielone oczy Tatiana Tibuleac
Broszurowa ze skrzydełkami |
ISBN: 978-83-665-0524-7 |
EAN: 9788366505247 |
Tytuł oryginalny: Vara in care mama a avut ochii verzi |
Liczba stron: 152 |
Format: 125x195mm |
Cena katalogowa: 35,90 zł |
Tłumaczenie: Dominik Małecki |
35,90 zł 22,65 zł
Dodaj do koszyka
Do koszyka
Kup w pakiecie
Kupuj więcej i oszczędzaj
Opis
Proponowane podobne
Inni klienci sprawdzali również
Inne książki z tej kategorii
Recenzje
Zapraszamy do napisania własnej recenzji, możesz wysłać do nas tekst przez formularz.
Oczy mamy
2021-09-14Początek jest mocny. Środek intensywny. Koniec pulsujący pod skórą. Cała skala doznań. Choć może właśnie skali tu zabrakło? To moja książka minionych wakacji, choć wzięta w objęcia w ostatnie sierpniowe dni. A jednak odmieniła. Wywołała deszcz łez. Jak lina oplotła sobą i wiem, że już nie puści, bo są te oplatające na zawsze.
Dzieciństwo Aleksego nie było dobrze skomponowaną sonatą. Ojciec z problemami, porzucił rodzinę od tak i matka kochająca bardziej młodszą siostrę Mikę niż jego. Wbija się jak kolec w młode życie. Nastolatek pełny jest nienawiści, którą z całą mocą przelewa na matkę. Wychodzą z niego słowa i myśli, które tną jak nóż. Nie pozostawiają złudzeń. Jednak szybko się okazuje, że to tylko oblicze zbyt długiej niemiłości, która sprawia że człowiek usycha. Wtedy zostaje popiół. A może i w nim tlą się jeszcze skrawki, które można ożywić? Nazwać na nowo?
Koniec roku szkolnego. Zbuntowany Aleksy marzy o wyjeździe z kolegami do Amsterdamu. O używaniu i młodzieńczych szaleństwach. A jednak coś wytrąca go z obranego celu. Nie wiedzieć czemu matka, ta którą tak gardzi, zgadza się na samochód, który Aleksy, pomimo braku uprawnień ma prowadzić. Największe niespełnione pragnienie syna. Warunek jest jeden - pojechać razem na wakacje, do francuskiego miasteczka. Być blisko. Aleksy, choć zaskoczony, to skuszony wizją z wiatrem we włosach w tle, godzi się. Dzieląca ich ściana zaczyna pękać, a gdy okazuje się, że w mamie kiełkuje bezwzględny rak dzieją się rzeczy, które całkowicie odmienią nurt tej rzeki. Rzeki relacji matki i syna, pogubionych gdzieś po drodze.
To lektura zapachów i obrazów, które kwitną jak maki w pamięci. Retrospekcja minionego z punktu widzenia dorosłego Aleksa - malarza, który uczęszcza na terapię, nie radząc sobie zbyt dobrze z codziennością. Czuje się tu perfumy o aromacie mimozy. Mama pachnie naostrzonymi ołówkami i przygotowuje pieczone jabłka. Te ulubione. Mika jak mały robaczek, ściskająca palec braciszka. Jest całowanie skrzydełek biedronki. Dzbanuszek z wiklinową rączką i broszka jaszczurka. Wreszcie oczy mamy płaczące do wewnątrz, blizny na twarzy lata. Oczy mamy pąki w oczekiwaniu. Oczy, oczy, które mówią wszystko, czego ubrać w słowa się nie da.
Język jest tu unikatowy, niemal proza poetycka. Urzekł mnie jak nic od dawna. Tka gobeliny, o których nie sposób zapomnieć, ale wiesza się je na ścianie swojego umysłu. Taka literatura jest mi najbliższa. Z taką literaturą chcę iść, gdziekolwiek. Nie mogę nie wspomnieć o tłumaczu. To co zrobiłeś to finezja. Czytałam i nieustannie notowałam, żeby nie uronić żadnej kropli tej wyjątkowości. Zaczarowana stylistyką, interpunkcją, emocjami, które są tu jak żywe.
Książka o tym, że umieranie dzieje się cały czas. O tym, że czasem budzimy się w obcym życiu, którym próbujemy żyć jak własnym, a przecież możemy odnaleźć swoje. I być naprawdę, nieważne ile dni zostanie nam jeszcze danych.
Mama, papierowa żaglówka na wodzie i unoszące się szmaragdowe odłamki - okna łodzi. Mama stająca się szmacianą lalką, bezsilną, a jednak z wolą spełnienia. Do utraty tchu. Zakopana bez reszty w drobnych nadmorskich muszelkach. Proszę - spójrzcie w jej zielone oczy. Są PRZEPIĘKNE. Przeczytajcie, a nie zapomnicie nigdy TAMTEGO lata.
Powiedz, co sądzisz o tej książce
Dodaj recenzję+
Komentarze
Podziel się opinią z innymi czytelnikami i fanami księgarni.