Opis „41 dni nadziei”
Film inspirowany książką na ekranach kin.W rolach głównych: Shailene Woodley (Gwiazd naszych wina) oraz Sam Claflin (Zanim się pojawiłeś).Kiedy Tami poznaje Richarda, szybko zdaje sobie sprawę, że to mężczyzna jej życia ? oboje kochają przygodę i żeglowanie. Wkrótce zostają parą i razem wyruszają jachtem z Tahiti do Kalifornii. Spokojna podróż zakochanych staje się koszmarem, gdy tropikalny sztorm zmienia się w potężny huragan. Zdając sobie sprawę ze śmiertelnego zagrożenia, Richard nakazuje ukochanej schronić się pod pokładem. Chwilę później gigantyczna fala uderza w jacht i kobieta traci przytomność. Gdy ją odzyskuje, łódź jest zniszczona, maszty połamane, a silnik i radionadajnik uszkodzone...41 dni nadziei to poruszająca opowieść o walce z bezmiarem oceanu i własną słabością w oczekiwaniu na ratunek. To historia o sile woli, odwadze, zaradności i nadziei.Historia Tami niesamowicie mnie poruszyła. Jest ona żywym dowodem na to, że siła miłości i niezachwiana wiara mogą przenieść każdą górę. Inspirująca, pokrzepiająca na duchu książka. Shailene Woodley, aktorkaTami Oldham Ashcraft wciąż jest zapaloną żeglarką. Przepłynęła już ponad 50 tysięcy mil, ma licencję kapitana jednostek o wyporności do 100 ton. Wiedzie szczęśliwe, spokojne życie z mężem i rodziną we Friday Harbor na wyspie San Juan, w stanie Waszyngton.Susea McGearth jest pisarką i żegluje od ponad 20 lat.
Opis autora:
Tami Lee Oldham Ashcraft to amerykańska żeglarka i autorka, która w 1983 r. przeżyła 41 dni dryfując na Pacyfiku. Jej historia zainspirowała film "Adrift" z 2018 roku. W 1983 r., wraz z narzeczonym, brytyjskim żeglarzem Richardem Sharpem, wyruszyli na 13-metrowym jachcie Hazaña z Tahiti do San Diego. Podczas rejsu natrafili na huragan Raymond, który zniszczył łódź, a Richard zaginął. Tami przetrwała, dryfując 2400 km do Hawajów, nawigując za pomocą sekstantu i zegarka oraz żywiąc się przede wszystkim konserwami.
Fragment książki:
Usłyszałam brzęk trzonu kotwicy uderzającego o bęben na dziobie, spojrzałam uważnie na Richarda. Zamaszyście machnął do mnie ręką.
– W drogę! – zawołał.
Uruchomiłam silnik i ruszyliśmy. Przyspieszyłam, Hazana nabrała prędkości i wypłynęliśmy z Papeete Harbor na Tahiti. Był 22 września 1983 roku, godzina 13.30. W ciągu miesiąca mieliśmy się znaleźć w San Diego w Kalifornii. Szkoda, że brakowało mi entuzjazmu. Nie miałam ochoty opuszczać południowej części Pacyfiku. Rzecz jasna, pragnęłam się zobaczyć z rodziną i przyjaciółmi, tylko że było na to jeszcze za wcześnie. Opuściliśmy Kalifornię pół roku temu i początkowo planowaliśmy odbyć rejs po wyspach południowej części Oceanu Spokojnego, łącznie z Nową Zelandią, a dopiero potem wrócić do domu. Zmiana planów wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Jak jednak zauważył Richard, zlecenie dostarczenia jachtu było spełnieniem naszych marzeń. Takiej okazji nie mogliśmy przegapić.
Moją uwagę zwróciły krzyki z brzegu. Odwróciłam się i ujrzałam grupę przyjaciół, machających do nas na pożegnanie. Wstałam z miejsca przy sterze i odmachnęłam im obiema rękami, unosząc je wysoko w powietrze i sterując lewą, bosą stopą. Poczułam drgnięcie dużego palca u nogi, kiedy Richard jedną ręką przejmował ster, a drugą obejmował mnie w talii. Popatrzyłam mu głęboko w porcelanowobłękitne oczy. Przepełniała je radość. Przytulił mnie mocno i pocałował w okryty pareo brzuch. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, był tak chłopięco podekscytowany.
Komentarze
Podziel się opinią z innymi czytelnikami i fanami księgarni.
Komentarze nie są potwierdzone zakupem