Podobno otrzymujemy tyle bólu ile jesteśmy w stanie udźwignąć. Ale czy czasami los nie bywa zbyt brutalny i niesprawiedliwy? Czy kolejna strata bliskiej sercu osoby to już ten ostatni cios od życia?
Flynn Sallow przeszedł w życiu już wystarczająco wiele, odseparował się od ludzi na tyle ile dał radę by jakoś funkcjonować. Ciągle jednak wisiało nad nim przekleństwo i fatum. Postanowił być samotny i nigdy do nikogo się nie zbliżyć. Zbudował wokół siebie wysoki i twardy mur. Jednak w jego otoczeniu pojawia się Olive. Młoda doktor weterynarii, która postanowiła otworzyć własną klinikę i... przebić mur otaczający Flynna.
Do czego doprowadzi bliskość tych dwojga? Czy śmierć wkroczy ponownie w świat Flynna? Co może zdjąć z niego klątwę i jak na to zareaguje Olive? Czy będzie ktoś kto to wszystko wyjaśni?
Już od pierwszych stron autorka wzbudziła we mnie ogrom emocji. Zaczęła od współczucia małemu chłopcu, który stracił przyjaciela. Następnie lawinowo dokładała kolejne tragedie i zastanawiałam się jak jedna osoba zdołała to unieść? Ale klątwa i śmierć miały swoją misję...
I pojawia się w końcu ona, Olive, przynosząca nadzieję, że los jednak się odmieni... Jakże wszyscy się mylili...
"- Bo patrzenie na cierpienie bliskich zabija człowieka. Sprawia, że staje się on martwy, mimo że jego serce wciąż bije. Nic nie boli tak mocno jak bezsilność, jak śmierć osoby, którą się kocha."
"Pod skrzydłami żurawi" od samego początku uderza w najgłębsze pokłady naszych uczuć. Pokazuje, że warto ryzykować i spełniać marzenia. Że los, choć z góry przesądzony, można spróbować odmienić... z różnym skutkiem. Ale czy nie o to właśnie chodzi? By podążać drogą do celu, ale czasem skręcić i zrobić coś zupełnie innego?
Ta historia czaruje swoim klimatem, a żurawie są tu nie bez powodu. Nie zabraknie tu wrażliwości, szczerości, budujących się nadziei. Nie obejdzie się też bez łez wylanych przez bohaterów i przez nas.
Polecam
Komentarze
Podziel się opinią z innymi czytelnikami i fanami księgarni.
Komentarze nie są potwierdzone zakupem