Królowa cukru Natalie Baszile Książka
Wydawnictwo: | Literackie |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa ze skrzydełkami |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 376 |
Format: | 145x210mm |
Rok wydania: | 2019 |
Szczegółowe informacje na temat książki Królowa cukru
Wydawnictwo: | Literackie |
EAN: | 9788308065655 |
Autor: | Natalie Baszile |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa ze skrzydełkami |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 376 |
Format: | 145x210mm |
Rok wydania: | 2019 |
Data premiery: | 2018-09-19 |
Podmiot odpowiedzialny: | Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o. Długa 1 31-147 Kraków PL e-mail: [email protected] |
Zainspiruj się podobnymi wyborami
Podobne do Królowa cukru
Inne książki z kategorii Proza
Oceny i recenzje książki Królowa cukru
Czasami los potrafi z nas zakpić. Czasami jedna osoba potrafi wywrócić życie do góry nogami. A czasami my musimy odnaleźć sens ukryty w zdarzeniach, jakie pozornie nie maja znaczenia.Charley Bordelon, czarnoskóra mieszkanka współczesnego amerykańskiego miasta, otrzymuje nieoczekiwanie, nietypowy spadek po ojcu - plantację trzciny cukrowej. Testament komplikuje jej życie, ponieważ jest tam jasno zapisane, że nie może jej spuścizny odstąpić, ani sprzedać. Zdesperowana postanawia przeprowadzić się z jedenastoletnią córką Micah na prowincję, do domu babci nazywanej Miss Honey, gdzie czeka ją wszystko o czym nawet by nie pomyślała.Nawet teraz, po upływie tylu miesięcy, Charley wciąż nie mogła pogodzić się z tą prawdą. Ojciec sprzedał wszystkie nieruchomości, żeby kupić coś, co w istocie było pustym polem. s. 50W tej książce mamy wszystko to, co znane nam jest jeśli chodzi o motywy prowincji amerykańskiej. Mamy obcego, wśród małej społeczności dobrze się znającej między sobą. mamy problemy rasowe, pomimo, że akcja rozgrywa się współcześnie. Mamy zdziwaczałą babcię, która rzuca co krok cytatami z Biblii, jest dziewczynka, której przyjdzie pogodzić się z sytuacją, choć bunt jest nieunikniony. Są problemy na farmie, jest rodzinna tajemnica. Wreszcie znajduje się marnotrawny syn, czyli brat Charley. Nie może również zabraknąć wątku romantycznego, bo czymże byłaby opowieść o farmerskiej przygodzie bez romansu.- Wystarczy słuchać - powiedział, rzucając bloczek na tablice rozdzielczą. - To trzcina cukrowa, pani Bordelon. Z tego sie nie zdaje egzaminów, tym się żyje. s.162Wszystko to sprawia, że otwiera się przed czytelnikiem obraz niczym wyjęty z amerykańskich produkcji filmowych. jest klimat, są wyraziste postaci, wreszcie niesamowita trzcina cukrowa, która spaja wszystko w osłodzoną całość. Na szczęście nie ma tutaj niepotrzebnego lukru, choć muszę przyznać, że widać odrobinę schematyczność amerykańskich powieści.Ilu ludziom Miss Honey zrujnowała życie? A jeśli nie zrujnowała, to zwichnęła tak bardzo, że nie można już było tego odratować? Charley poczuła przypływ gniewu - czasem nie da się naprawić zniszczonego życia. Miłość, oddanie, krótkowzroczność, głupota - nic z tego nie miało znaczenia. Czasem po prostu było za późno. s.362"Królowa cukru" to książka, która spodoba się wszystkim tym, którzy pokochali "Błoto". Choć opowieść posiada zupełnie inaczej rozłożony ciężar narracji, i nie jest to książka sięgająca poziomu "Błota" to przywołuję tutaj te tytuł, ponieważ warstwa narracyjna bardzo mi przypominała tamtą powieść. Jeśli chcecie dowiedzieć się, kim jest tytułowa królowa cukru, oraz Żniwiarz z plantacji cukru, a do tego lubicie Amerykańskie klimaty prowincjonalnych miasteczek i farmerskiego życia, to ta książka przypadnie wam do gustu.
W warstwie fabularnej powieść naprawdę mnie zaciekawiła. Sama fabuła, postacie, ich problemy i to, w jaki sposób radzą sobie z nimi zostało napisane interesująco i dynamicznie. Ujął mnie wątek głównej postaci, Charley, która chcąc nie chcąc, musi zająć się farmą trzciny cukrowej w Luizjanie. To jej zmarły ojciec obarczył ją tym, a ona nie mając wyboru, zajęła się tą farmą. Nie wychowywała się tam, więc nie wie niczego o trzcinie, o maszynach rolniczych, o pracy na roli, o konkurencji. Luizjana to stan na Południu, a Charley, tak jak i jej ojciec są Afroamerykanami. On, zanim został bogatym mieszkańcem Los Angeles, był potomkiem pracowników najemnych na Południu. Innym obciążeniem i stereotypem, z jakim musi się zmierzyć Charley po zamieszkaniu w Luizjanie, jest bycie kobietą, która chce prowadzić farmę i konkurować z mężczyznami. Trzeci problem to bagaż rodzinny. Otóż Charley ma brata, zakałę rodziny, który zazdrości jej farmy. Zabawne będą próby wdania mu zajęcia, a zakończenie tego wątku zaskakuje. Cztery bariery do pokonania, a żadna nie dominuje w powieści.Po zakończeniu lektury czułam się usatysfakcjonowana nią. A jednocześnie naszła mnie refleksja, że schemat obyczajówki o wyjeździe na prowincję i rozpoczynaniu życia na nowo (Charley jest młodą wdową z córką) w wersji amerykańskiej nie jest identyczny z naszym rodzimym schematem, poruszanym w wielu książkach. O tych różnicach chciałam opowiedzieć, bo to wydaje mi się ciekawe. Jak wiemy, w polskich obyczajówkach kobieta po przejściach wyjeżdża do pipidówki, tam dziedziczy albo kupuje stary dom. W dużym mieście zostawia dobrą pracę, ale i tu na wsi udaje jej się szybko znaleźć ciekawe zajęcie, a przede wszystkim spotkać miłość życia. Zazwyczaj jak z kapelusza pojawia się francuski malarz szukający muzy albo inny ciekawy człowiek. Ostatecznie wszystko się układa dobrze. Akurat mieszkam na wsi, więc wiem, że takich panów tutaj nie ma, a pasjonujące posady wciąż są tylko dla 'swoich'. Ale powieści tego typu czasami lubię sobie poczytać, jak dobrą bajkę.Teraz porównajmy to z 'Królową cukru'. Jest podobnie, a jednak całkiem inaczej. Charley ostatecznie układa się w życiu (mogę to zdradzić nie spojlerując), ale nie dzieje się to na skutek dziwnych zbiegów okoliczności. Główna bohaterka dochodzi do tego ciężką pracą, czym wpisuje się w amerykański mit self-made-man'a i kult pracy w wydaniu amerykańskim. Od razu bierze się do roboty i uczy się prowadzić ciągnik, oporządzać pola, zatrudnia znających się na rzeczy wspólników. Jednym słowem uczy się farmerstwa. Przypomnijmy, że w polskiej wersji nie czytałam książki, że główna bohaterka zostaje plantatorką buraków w Lubelskiem albo hodowcą owiec na Podhalu! U nas zawsze prowadzi jakiś prestiżowy pensjonat, zawsze ma klientów, tudzież jest tłumaczką albo chociażby nauczycielką.Poza tym w Polsce nie dałoby się chyba tak odseparować rodziny od interesów. Tutaj babka Charley próbuje zmusić wnuczkę do zatrudnienia brata, ale plany te spalają na panewce. I to też chyba jest istotna różnica, gdyż w wersji amerykańskiej ludzie nie zmieniają się na lepsze w cudowny sposób. Źli pozostają złymi.... Inna różnica, jaka mi się nasuwa, to taka, że w wersji amerykańskiej miłość nie rozwiązuje problemów. W zasadzie książka nie kończy się ślubem. Jest tez jasno powiedziane, a mówi to ciotka, żona pastora, do Charley, że kobieta nie potrzebuje mężczyzny do szczęścia, co nie znaczy, że główna bohaterka jest sama. Nie, ona po prostu nie łączy interesów i miłości. No i jej wybranek nie jest księciem z bajki. To jeden z typowych mieszkańców Luizjany.Poza wszystkim powieść wydała mi się w stylu książek Sue Monk Kidd czy Fannie Flagg, ale bez tej uroczej magii typowej dla autorki 'Smażonych zielonych pomidorów'. To książka dynamiczna, pełna zdarzeń i napięć wynikających z problemów dna codziennego matki, córki, farmerki i siostry Charley oraz jej zakręconej rodziny, a wszystko to na tle Luizjany. Czy główna bohaterka ma coś ze Scarlett? Może i ma tą nadzieję, optymizm i poczucie, że kłopotach 'pomyśli jutro', a póki co zrobi to, co może.
W warstwie fabularnej powieść naprawdę mnie zaciekawiła. Sama fabuła, postacie, ich problemy i to, w jaki sposób radzą sobie z nimi zostało napisane interesująco i dynamicznie. Ujął mnie wątek głównej postaci, Charley, która chcąc nie chcąc, musi zająć się farmą trzciny cukrowej w Luizjanie. To jej zmarły ojciec obarczył ją tym, a ona nie mając wyboru, zajęła się tą farmą. Nie wychowywała się tam, więc nie wie niczego o trzcinie, o maszynach rolniczych, o pracy na roli, o konkurencji. Luizjana to stan na Południu, a Charley, tak jak i jej ojciec są Afroamerykanami. On, zanim został bogatym mieszkańcem Los Angeles, był potomkiem pracowników najemnych na Południu. Innym obciążeniem i stereotypem, z jakim musi się zmierzyć Charley po zamieszkaniu w Luizjanie, jest bycie kobietą, która chce prowadzić farmę i konkurować z mężczyznami. Trzeci problem to bagaż rodzinny. Otóż Charley ma brata, zakałę rodziny, który zazdrości jej farmy. Zabawne będą próby wdania mu zajęcia, a zakończenie tego wątku zaskakuje. Cztery bariery do pokonania, a żadna nie dominuje w powieści.Po zakończeniu lektury czułam się usatysfakcjonowana nią. A jednocześnie naszła mnie refleksja, że schemat obyczajówki o wyjeździe na prowincję i rozpoczynaniu życia na nowo (Charley jest młodą wdową z córką) w wersji amerykańskiej nie jest identyczny z naszym rodzimym schematem, poruszanym w wielu książkach. O tych różnicach chciałam opowiedzieć, bo to wydaje mi się ciekawe. Jak wiemy, w polskich obyczajówkach kobieta po przejściach wyjeżdża do pipidówki, tam dziedziczy albo kupuje stary dom. W dużym mieście zostawia dobrą pracę, ale i tu na wsi udaje jej się szybko znaleźć ciekawe zajęcie, a przede wszystkim spotkać miłość życia. Zazwyczaj jak z kapelusza pojawia się francuski malarz szukający muzy albo inny ciekawy człowiek. Ostatecznie wszystko się układa dobrze. Akurat mieszkam na wsi, więc wiem, że takich panów tutaj nie ma, a pasjonujące posady wciąż są tylko dla 'swoich'. Ale powieści tego typu czasami lubię sobie poczytać, jak dobrą bajkę.Teraz porównajmy to z 'Królową cukru'. Jest podobnie, a jednak całkiem inaczej. Charley ostatecznie układa się w życiu (mogę to zdradzić nie spojlerując), ale nie dzieje się to na skutek dziwnych zbiegów okoliczności. Główna bohaterka dochodzi do tego ciężką pracą, czym wpisuje się w amerykański mit self-made-man'a i kult pracy w wydaniu amerykańskim. Od razu bierze się do roboty i uczy się prowadzić ciągnik, oporządzać pola, zatrudnia znających się na rzeczy wspólników. Jednym słowem uczy się farmerstwa. Przypomnijmy, że w polskiej wersji nie czytałam książki, że główna bohaterka zostaje plantatorką buraków w Lubelskiem albo hodowcą owiec na Podhalu! U nas zawsze prowadzi jakiś prestiżowy pensjonat, zawsze ma klientów, tudzież jest tłumaczką albo chociażby nauczycielką.Poza tym w Polsce nie dałoby się chyba tak odseparować rodziny od interesów. Tutaj babka Charley próbuje zmusić wnuczkę do zatrudnienia brata, ale plany te spalają na panewce. I to też chyba jest istotna różnica, gdyż w wersji amerykańskiej ludzie nie zmieniają się na lepsze w cudowny sposób. Źli pozostają złymi.... Inna różnica, jaka mi się nasuwa, to taka, że w wersji amerykańskiej miłość nie rozwiązuje problemów. W zasadzie książka nie kończy się ślubem. Jest tez jasno powiedziane, a mówi to ciotka, żona pastora, do Charley, że kobieta nie potrzebuje mężczyzny do szczęścia, co nie znaczy, że główna bohaterka jest sama. Nie, ona po prostu nie łączy interesów i miłości. No i jej wybranek nie jest księciem z bajki. To jeden z typowych mieszkańców Luizjany.Poza wszystkim powieść wydała mi się w stylu książek Sue Monk Kidd czy Fannie Flagg, ale bez tej uroczej magii typowej dla autorki 'Smażonych zielonych pomidorów'. To książka dynamiczna, pełna zdarzeń i napięć wynikających z problemów dna codziennego matki, córki, farmerki i siostry Charley oraz jej zakręconej rodziny, a wszystko to na tle Luizjany. Czy główna bohaterka ma coś ze Scarlett? Może i ma tą nadzieję, optymizm i poczucie, że kłopotach 'pomyśli jutro', a póki co zrobi to, co może.
Czasami los potrafi z nas zakpić. Czasami jedna osoba potrafi wywrócić życie do góry nogami. A czasami my musimy odnaleźć sens ukryty w zdarzeniach, jakie pozornie nie maja znaczenia.Charley Bordelon, czarnoskóra mieszkanka współczesnego amerykańskiego miasta, otrzymuje nieoczekiwanie, nietypowy spadek po ojcu - plantację trzciny cukrowej. Testament komplikuje jej życie, ponieważ jest tam jasno zapisane, że nie może jej spuścizny odstąpić, ani sprzedać. Zdesperowana postanawia przeprowadzić się z jedenastoletnią córką Micah na prowincję, do domu babci nazywanej Miss Honey, gdzie czeka ją wszystko o czym nawet by nie pomyślała.Nawet teraz, po upływie tylu miesięcy, Charley wciąż nie mogła pogodzić się z tą prawdą. Ojciec sprzedał wszystkie nieruchomości, żeby kupić coś, co w istocie było pustym polem. s. 50W tej książce mamy wszystko to, co znane nam jest jeśli chodzi o motywy prowincji amerykańskiej. Mamy obcego, wśród małej społeczności dobrze się znającej między sobą. mamy problemy rasowe, pomimo, że akcja rozgrywa się współcześnie. Mamy zdziwaczałą babcię, która rzuca co krok cytatami z Biblii, jest dziewczynka, której przyjdzie pogodzić się z sytuacją, choć bunt jest nieunikniony. Są problemy na farmie, jest rodzinna tajemnica. Wreszcie znajduje się marnotrawny syn, czyli brat Charley. Nie może również zabraknąć wątku romantycznego, bo czymże byłaby opowieść o farmerskiej przygodzie bez romansu.- Wystarczy słuchać - powiedział, rzucając bloczek na tablice rozdzielczą. - To trzcina cukrowa, pani Bordelon. Z tego sie nie zdaje egzaminów, tym się żyje. s.162Wszystko to sprawia, że otwiera się przed czytelnikiem obraz niczym wyjęty z amerykańskich produkcji filmowych. jest klimat, są wyraziste postaci, wreszcie niesamowita trzcina cukrowa, która spaja wszystko w osłodzoną całość. Na szczęście nie ma tutaj niepotrzebnego lukru, choć muszę przyznać, że widać odrobinę schematyczność amerykańskich powieści.Ilu ludziom Miss Honey zrujnowała życie? A jeśli nie zrujnowała, to zwichnęła tak bardzo, że nie można już było tego odratować? Charley poczuła przypływ gniewu - czasem nie da się naprawić zniszczonego życia. Miłość, oddanie, krótkowzroczność, głupota - nic z tego nie miało znaczenia. Czasem po prostu było za późno. s.362"Królowa cukru" to książka, która spodoba się wszystkim tym, którzy pokochali "Błoto". Choć opowieść posiada zupełnie inaczej rozłożony ciężar narracji, i nie jest to książka sięgająca poziomu "Błota" to przywołuję tutaj te tytuł, ponieważ warstwa narracyjna bardzo mi przypominała tamtą powieść. Jeśli chcecie dowiedzieć się, kim jest tytułowa królowa cukru, oraz Żniwiarz z plantacji cukru, a do tego lubicie Amerykańskie klimaty prowincjonalnych miasteczek i farmerskiego życia, to ta książka przypadnie wam do gustu.